Gdy lot 417 wylądował na docelowym lotnisku, kapitan Aleksiej Morozow, doświadczony pilot z ponad dwudziestoletnim stażem, wyłączył silniki i przekazał kontrolę służbom naziemnym. Wszystko szło zgodnie z planem, aż jego wzrok padł na jednego z pasażerów przechodzących obok okna.😊😊
Mężczyzna niósł torbę podręczną i nie zdawał sobie sprawy z niczego, ale kapitan zamarł. Był to jego dokładny sobowtór — ta sama linia szczęki, kolor oczu, nos. Spojrzał na swoje żywe odbicie, tylko ubrane w zwykłe cywilne ubrania.👍👍
Aleksiej zawołał szefową stewardess i cicho jej powiedział, wskazując na pasażera:🎉🎉
— Proszę go zatrzymać na chwilę. Powiedz mu, że mam do niego pytanie. Ostrożnie.
Stewardessa, zaskoczona, dogoniła mężczyznę przy wyjściu i powiedziała:
Kontynuację znajdziesz w pierwszym komentarzu.👇👇
— Przepraszam, kapitan chciałby z panem chwilę porozmawiać. Chodzi o dokumenty.
— Oczywiście — wzruszył ramionami mężczyzna.
Kapitan wszedł do kabiny pasażerskiej. Jego twarz zbledła, gdy zobaczył swojego sobowtóra. Chciał coś powiedzieć, ale nieznajomy go wyprzedził:
— Co się tu dzieje?
— To ja powinienem pana zapytać.
Mężczyzna przedstawił się:
— Nazywam się Igor Sołowow. Jestem historykiem i wykładowcą, często latam na konferencje. Wyglądamy jak dwie krople wody.
Na moment zapanowała cisza. Potem Aleksiej zaproponował:
— Chodźmy do pokoju personelu, porozmawiamy. To dziwne.
W pomieszczeniu wymienili dokumenty. Różne nazwiska, różne daty urodzenia, ale obaj mieli wpisane to samo miejsce urodzenia — małe miasteczko Wjaczomsk, region Chabarowski.
— Dorastałem w domu dziecka — przyznał Igor. — Nie znałem swoich rodziców. Znalazłem stare dokumenty, ale były niemal nieczytelne.
Kapitan poczuł ucisk w żołądku.
— Ja też wychowałem się w domu dziecka… w tym samym mieście.
— Myślisz, że jesteśmy bliźniętami? — zapytał Igor.
Aleksiej skinął głową:
— To możliwe. Mogli nas rozdzielić zaraz po urodzeniu. Tak bywało, szczególnie w latach 80. Domy dziecka były przepełnione, archiwa niekompletne. Ktoś z personelu mógł nas rozdzielić, żeby łatwiej nas umieścić.
— Albo… — zawahał się Igor — nie było to przypadkowe.
— Co masz na myśli?
— Badałem tajne eksperymenty przeprowadzane w ZSRR. Niektóre dokumenty mówią, że pod koniec lat 70. i na początku 80. w regionie Chabarowskim prowadzono badania genetyczne. Bliźnięta wykorzystywano do testowania teorii „synchronizacji psychologicznej”, czasem umieszczano je w różnych rodzinach, by obserwować ich rozwój.
— Myślisz, że jesteśmy efektem tych eksperymentów?
— Musimy zrobić test DNA.
Kilka tygodni później test DNA potwierdził, że są bliźniakami. Jeden został kapitanem, drugi historykiem. Los rozrzucił ich na tysiące kilometrów, ale połączył ich w niebie — na tym samym lotnisku.
Postanowili razem pojechać do Wjaczomska, by spróbować odnaleźć rodzinę… i prawdę, dlaczego tak wcześnie ich drogi się rozeszły.