Bogaty chłopak po ciężkim rozstaniu postanowił ożenić się z pierwszą napotkaną dziewczyną, ale w dniu ślubu wydarzyło się coś niespodziewanego 😱😱
Zraniony, spędził cały dzień zamknięty w pokoju, a potem wyszedł z jedną decyzją: ożenić się z pierwszą, która się zgodzi. W parku odpowiedziała mu „tak” dziewczyna o imieniu Nadieżda. Nie pytała po co ani dlaczego — po prostu się uśmiechnęła i poszła z nim.
— Jutro składamy wniosek — powiedział jej. — A potem pójdziemy do twoich rodziców.
Nadieżda go zaskoczyła: była mądra, spokojna i samodzielna. Nie czekała na księcia, ale zobaczyła w Ołegu coś prawdziwego. Przez cały miesiąc przed ślubem spędzali czas razem. On wybierał suknię, pierścionki, wszystko organizował sam. Wydawało się, że w tym chaosie znalazł równowagę.
W dniu ślubu w Urzędzie Stanu Cywilnego wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Kontynuacja w pierwszym komentarzu 👇👇
Spotkali się z Maszą. Jej spojrzenie było zimne i zagubione. Ołeg powstrzymał się, życzył szczęścia. Ale dopiero wtedy zrozumiał, że żeni się nie z zemsty, lecz dla nowego życia.
Z Nadieżdą wszystko było inaczej: bez dramatu, ale z zaufaniem. Stała się przyjaciółką Oli, pomogła w rozwoju biznesu, wprowadziła ich na nowy poziom. Budowali domy, żyli spokojnie. Tylko Ołeg czegoś brakowało — dawnej pasji, bólu, jak z Maszą.
Kiedy Nadieżda wyjechała do babci, zdecydował się — napisał do Maszy. Ona mieszkała sama, bez pracy i męża. Spotkali się. I wszystko w niej wydawało mu się obce — zapach, głos, maniery. „Co ja tu właściwie robię?” — myślał.
Szybko odjechał. W domu zrozumiał: Nadieżda to jest to, co naprawdę ważne. Nie nazywał jej „Nadieżda”, nie wołał po imieniu, a przecież to była jego bliska osoba. Pędził wiejską drogą, by zdążyć powiedzieć:
— Nie wytrzymałem bez ciebie nawet dwóch dni.
— Jesteś szalony — zaśmiała się przez łzy.
— Moja Nadieżdo, moja ukochana — wyszeptał i wtedy zrozumiał: szczęście nie leży w dramacie. Szczęście jest tam, gdzie jest ten, kto obok, gdy w końcu otwierasz oczy.










