Prawie zostałam potrącona przez samochód z noworodkiem na rękach: kiedy kierowca wysiadł z auta, krzyknęłam ze zdziwienia 😱 😱
Zostałam zupełnie sama. Całkiem sama. Z noworodkiem na rękach i bólem rozdzierającym mnie od środka. W nocy patrzyłam w sufit, cicho płacząc, żeby nie obudzić syna. Świat stał się obcy. Moi rodzice odwrócili się ode mnie, powiedzieli, że zawstydziłam rodzinę i jeśli nie chcę żyć według ich zasad – oddaj dziecko do domu dziecka.
Ale ja nie mogłam. Przytuliłam maluszka do siebie, spakowałam kilka rzeczy i uciekłam. Bez planu, bez pieniędzy, z jedną myślą: teraz on ma tylko mnie i nie zawiodę.
Szłam po zimnej ulicy, nie czując nóg, kiedy wszystko się wydarzyło. Zza rogu z pełną prędkością wjechał samochód – nie zdążyłam zareagować. Serce zamarło. Kierowca gwałtownie zahamował.
Wysiadł z auta, a gdy podniosłam wzrok… moje serce niemal stanęło. To był on.
Kontynuacja w pierwszym komentarzu 👇👇
Tania wyszła ze szpitala z noworodkiem, ale rodzice nie przyszli jej powitać. Wiosenne słońce grzało, owinęła się luźną kurtką, wzięła torbę z rzeczami i dziecko na ręce i poszła, nie wiedząc dokąd.
Rodzice stanowczo odmówili przyjęcia maluszka, mama domagała się zrzeczenia się praw do dziecka, ale Tania, sama wychowana w domu dziecka, przysięgła, że nigdy nie porzuci swojego dziecka.
Wychowywała się w rodzinie zastępczej, gdzie rodzice traktowali ją ciepło, ale rozpieszczali, nie ucząc samodzielności. Żyli skromnie i często chorowali.
Tania zdawała sobie sprawę, że ojciec dziecka odszedł, gdy dowiedział się o ciąży, nie odbierał telefonów, zapewne zablokował. Ale była gotowa wziąć odpowiedzialność na siebie.
Siedząc na ławce, myślała, że pojedzie do wsi do dobrej babci, pomoże jej w gospodarstwie, póki będzie dostawać zasiłek rodzinny, a potem znajdzie pracę. Wyciągnęła smartfon, by sprawdzić rozkład autobusów.
Nagle na przejściu dla pieszych prawie zderzyła się z samochodem. Kierowca, siwy mężczyzna o imieniu Konstantin Grigoriewicz, głośno zganił ją za nieuwagę. Widząc dziecko, zapytał, dokąd idzie.
Tania, łkając, przyznała, że nie wie. Wtedy mężczyzna zaproponował, żeby pojechała do niego, żeby mogła odpocząć i przemyśleć sytuację.
W jego trzypokojowym mieszkaniu wyznaczył dla niej pokój, pomógł z zakupami dla dziecka, odmówił przyjęcia pieniędzy. Zaprosił sąsiadkę-lekarza, która sporządziła listę potrzebnych rzeczy i obiecała pomóc w opiece nad dzieckiem.
Konstantin Grigoriewicz opowiedział, że jest wdowcem — jego syn zginął w wypadku tuż przed ślubem, a żona ciężko chorowała i zmarła.
Od dawna stracił kontakt z synową i wnuczką, chociaż wiedział, że syn będzie miał dziecko. Dlatego zaprosił Tanię, by została — był samotny i cieszył się z towarzystwa.
Tania wyznała, że sama pochodzi z domu dziecka, a rodzice nie przyjęli jej z dzieckiem, więc nie miała dokąd iść. Mężczyzna zapytał, jak nazwała syna. Powiedziała — Sawelij. Konstantin Grigoriewicz zamarł: to imię jego zmarłego syna. Tak los ich połączył.
Gdy Tania pokazała medalion z łańcuszkiem, zostawiony jej przez matkę, mężczyzna zaskoczony rozpoznał go — zamówił ten medalion dla syna, w środku była kosmyk włosów.
To oznaczało, że Tania jest wnuczką Konstantina Grigoriewicza. Zaproponował test DNA dla potwierdzenia, ale już nie miał wątpliwości — bardzo przypominała syna.
Tak rozpoczęło się nowe życie dla Tani i jej syna — obok człowieka, który stał się dla nich prawdziwą rodziną.









